fbpx

To było zwykłe popołudnie. Starszy brykał, Młodszy leżał w dziecięcym łóżeczku, a ja byłam z nimi w pokoju. Wyszłam na chwilę, na jakieś 15 sekund, już nawet nie pamiętam po co. W tym czasie Starszy zdążył wyjąć z łóżeczka dwa szczebelki i wyciągał Młodszego za nogi, tak, że w połowie wisiał już nad podłogą. Wściekłam się, jak rzadko kiedy. Zabrałam Młodszego znad podłogi i widziałam oczami wyobraźni co by było, gdybym przyszła trzy sekundy później.

Opanowanie mojej wściekłości przyszło bardzo szybko – jak tylko zobaczyłam, że moje młodsze dziecko jest całe, zdrowe i bezpieczne. A co ze Starszym? Czy dostał karę, klapsa, czy nakrzyczałam tak, aby popamiętał na zawsze? Nie, bo nie biję i nie daję kar swoim dzieciom, chociaż wtedy miałam ochotę. Wytłumaczyłam dlaczego się zezłościłam i opowiedziałam, co mogłoby się stać. Razem odwróciliśmy łóżeczko do ściany tak, aby nie dało się już wyjąć szczebelków.

Moja odpowiedzialność…

Dlaczego tak? Bo to, co się dzieje w moim domu i to, co robią moje małe dzieci to jest moja odpowiedzialność (no i ich ojca, ale wtedy go akurat nie było). Nie wszystko da się przewidzieć, ale odpowiadam nawet za to, czego nie przewidzę. Trzylatek nie może być za tę sytuację odpowiedzialny, bo mimo, że jest bardzo kumaty, to jego rozwijający się mózg jeszcze nie czai, co to są konsekwencje jego czynów, nie potrafi przewidywać efektów jego działań i nie wie, co może się stać z niemowlakiem, gdy spadnie z wysokości. Działał pod wpływem chwili, no i miał dobre intencje, chciał się po prostu pobawić z bratem. Karanie go, byłoby jak ukaranie noworodka za to, że nie siada.

Dialog Motywujący

Tak, jak jestem odpowiedzialna za dzieci, tak samo jestem odpowiedzialna za siebie. Moje emocje mówią o mnie, nie o nim. To nie on mnie zezłościł, to JA się zezłościłam. To nie jego zachowanie mnie rozwścieczyło. To JA się wściekłam. To są MOJE emocje i problemy i tylko ja mam wpływ na to, co z nimi robię i jak pokazuję je na zewnątrz.

Czy pielęgnuję w sobie myśli, że ktoś robi mi na złość, czy zakładam czyste intencje. Czy oczekuję od innych potwierdzenia, że jestem coś warta, czy sama nad tym pracuję.

Czy, uważam, że za moje problemy odpowiadają inni, czy sama biorę za to odpowiedzialność: moja mama za bardzo wtrąca się do wszystkiego, powinna trzymać język za zębami, mąż nie poświęca mi czasu, powinien bardziej dbać o naszą relację i angażować się w domu….no właśnie…kiedyś tak myślałam – doskonale wiedziałam, co powinni zrobić inni, ale nie ja sama. Gdyby tylko oni się trochę zmienili, to i ja byłabym inna.

Do momentu, aż poznałam, zaczęłam się szkolić i praktykować dialog motywujący (tę metodę wykorzystuję podczas konsultacji z dorosłymi). Wtedy zrozumiałam, jak znikomy mam wpływ na innych, jak bardzo moja presja ich zniechęca i że najszybciej i najbardziej mogę wpłynąć na siebie. Tylko ja jestem odpowiedzialna za zmiany, jakich potrzebuję, a nawet mała zmiana mojego zachowania, może wywołać ogromną zmianę w funkcjonowaniu całej rodziny. Często to, co rodzice chcą usunąć ze swojego zachowania jest najskuteczniejszym narzędziem wychowawczym.

Ja też pracuję nad sobą

A piszę to wszystko, bo chcę Wam pokazać, że ja też pracuję ze sobą i swoimi emocjami – że psycholożka uważana za poukładaną i świadomą siebie też nad sobą pracuje. Też codziennie mierzę się ze złością, bezradnością, zmęczeniem, oczekiwaniami, jakością relacji ze sobą i z innymi. Robię to z miłości do siebie i swojej rodziny. Uważam, że warto tę pracę podjąć, nawet jeśli sądzimy, że to nie my mamy problem. To bardzo podnosi jakość życia.

Na szczęście kończą się czasy, kiedy uważano, że wizyty u psychologa są dla osób zaburzonych,chorych czy patologicznych. Są dla tych, którym jest źle, którym trudno zrozumieć siebie i swoje zachowania. Dla tych, którzy zamiast świadomie budować szczęśliwe relacje ze sobą, z dziećmi, z bliskimi, szukają powodów, czemu życie “jakoś im tak się kiepsko układa”. Dla tych, którzy swoim zachowaniem nie chcą ranić innych. Przyjście po pomoc nie jest ujmą, a powtarzanie wciąż tych samych działań i odkładanie pracy ze sobą na wieczne nigdy, niczego nie zmieni.

Niektórzy mówią, że praca nad sobą jest trudna i długa. Wiesz na co schodzi najwięcej czasu? Na wątpliwości, wahania i obawy. Na dokonanie wyboru lub odwlekanie go. Lepszy moment nigdy nie nadejdzie. Jeśli czujesz nawet zalążki gotowości do pracy nad sobą, warto poszukać kogoś, kto da Ci wsparcie, pozwoli Ci przyjrzeć się sobie i się usłyszeć.

Jeśli chcesz zacząć, ale nie wiesz jak, zacznij od złości. Mój krótki ebook o złości rodzica możesz pobrać za darmo tutaj:

 

Ale ja się nigdy nie złoszczę…

Z tematem radzenia sobie z emocjami często pracuję podczas sesji indywidualnych. Czasem poruszamy takie sprawy: 1. "Ale ja się nigdy nie złoszczę i nie kłócę" lub 2. "Co zrobić, aby nie płakać, gdy czuję złość. Płacz to moja pierwsza reakcja". I dziś chciałam się...

czytaj dalej

Co zrobić, gdy nakrzyczysz na dziecko?

"Czy znasz to uczucie, kiedy powiesz dziecku za dużo, krzykniesz za głośno, zdenerwujesz się "za bardzo" i niewspółmiernie do sytuacji? To takie zachowania, o których kiedyś mówiłaś "Ja nie wiem jak tak można" i takie, po których obiecujesz sobie: "Już nigdy więcej...

czytaj dalej