fbpx

Dlaczego uważam, że adaptacja, to nie jest czas na wychowanie w tradycyjnym rozumieniu?

Jedna z moich ostatnich bezpłatnych 15 min rozmów, na które i Ciebie zapraszam (zapisz się TU bo jest coraz mniej miejsc), rozpoczęła się od pytania:

“Wiesz, moja córka zawsze ssała kciuk. Ostatnio już rzadko, ale odkąd rozpoczęła żłobek robi to w domu praktycznie non stop. Co ja mam z tym zrobić?”

Odpowiedź brzmi: NIC. A nic to znaczy – nie komentować, nie zabierać palca z buzi, nie karać, nie chwalić, gdy wyjmie palec, nie nagradzać, nie zawstydzać.

Dlaczego? Dlatego, że w tej sytuacji dziecko najprawdopodobniej rozładowuje stres i napięcie związane ze zmianą, sięgając po najlepszy i najbardziej dostępny dla siebie sposób, jaki zna. Jeśli tego zabronimy, może zdarzyć się tak, że dziecko zamieni jedno zachowanie na inne, trudniejsze, np. przestanie ssać kciuk, ale zacznie np. wybudzać się w nocy, gryźć siebie lub bić innych.

Jeśli będziemy chwalić, czy nagradzać, może pojawić się u dziecka poczucie winy, bo nie jest w stanie sprostać tym oczekiwaniom. Dodatkowo znika sposób na rozładowanie napięć, ALE same napięcia NIE znikają, a to powoduje jeszcze więcej negatywnych emocji i zaczyna się błędne koło.

Jak jeszcze dzieci mogą radzić sobie z trudnymi emocjami? Różnie, zazwyczaj są to sposoby, które irytują dorosłych i nie wyglądają zbyt “dobrze”np.

– wkładają różne przedmioty do buzi,
– wracają do smoczka,
– kołyszą się,
– płaczą,
– krzyczą,
– śmieją się,
– chowają się,
– piszczą,
– tupią,
– obgryzają paznokcie,
– sikają w majtki,
– uciekają, itd.

Jeśli Twoje dziecko tak ma, to NIE jest dowód Twojej rodzicielskiej porażki! To sygnał, żeby spojrzeć na dziecko i siebie całościowo. Przyjrzeć się trudnym emocjom i ich źródłom. Nazywać je, okazać zrozumienie, że to wszystko to jednak dużo dla tak małego człowieka.

Z moich doświadczeń i doświadczeń moich Klientek jasno wynika, że to bardzo pomaga. Dziecko nie będzie się bardziej złościć, gdy powiemy, że widzimy tę złość. Nie stanie się bardziej smutne, gdy powiemy mu, że się smuci.

Przeciwnie, gdy słyszy, że nie ma co się smucić, że nie można się złościć, myśli, że to, co się z nim dzieje jest nie na miejscu i nie w porządku.

Doskonale rozumiem, jak jest to trudne, że nie da się być “mistrzen ZEN” cały czas. Wiem, bo sama mam dwójkę małych dzieci i też czasem się irytuję, też czasem się złoszczę i też czasem zachowam się tak, że później tego żałuję.

Pamiętajmy jednak, że sama adaptacja to wystarczająco duży stres i on musi mieć ujście, a nam potrzebna jest duuuża cierpliwość i wrażliwość na potrzeby dzieci i nasze własne.